Dzień był bardzo zimny, więc spędziliśmy go w domu, na pieczeniu słodkości.
Składniki:
1 ½ szklanki mąki
4 żółtka
1 łyżka octu lub spirytusu
3-4 łyżki gęstej śmietany
cukier puder do posypania
cukier waniliowy
tłuszcz do smażenia
Wykonanie:
Z podanych składników wyrobić elastyczne ciasto. Kilkakrotnie składać, wałkować, wybijać wałkiem (na powierzchni powinny pojawić się pęcherze). Przykryć ściereczką i odstawić na ok. godzinę. Odcinać po kawałku, lekko podsypywać mąką. Rozwałkować jak najcieniej, pociąć w paski. W środku każdego paska zrobić nacięcie i przeciągnąć przez niego jeden koniec.
W płaskim garnku rozgrzać tłuszcz. Gdy wrzucony kawałek ciasta wypływa i niezbyt gwałtownie się rumieni tłuszcz ma właściwą temperaturę.
Smażyć po kilka faworków jednocześnie. Wyjmować widelcem, kłaść na sitko lub papierowe ręczniki do osączenia. Osączone, ale jeszcze gorące faworki posypać cukrem pudrem zmieszanym z cukrem waniliowym (przez sitko).
Faworki są najlepsze zaraz po upieczeniu lub dopiero po dwóch dniach.
Faworki! Mniam… jeden ze smaków dzieciństwa 🙂
zwał jak zwał grunt, że pyszne:D
U mnie to faworki 🙂 pycha!
U mnie faworki, pyszne, tylko robić się nie chce:)
uwielbiam! mam ambitny plan aby je niebawem przygotować:) Twoje wyglądają fantastycznie:)
Jak zwał, tak zwał… byle było dużo tych pyszności na talerzyku 🙂
Cześciej używam nazwy faworek:)
Ja jutro biorę się za oponki
U mnie to zawsze były faworki, ale uważam, że "chrust" lepiej ich oddaje charakter.